Anonimowi Alkoholicy
Decyzja należy wyłącznie do Ciebie
Jeśli wydaje ci się, że masz kłopoty z piciem, albo jeśli twoje picie osiągnęło punkt, w którym zaczęło cię trochę martwić, to być może chciałbyś dowiedzieć się czegoś o Wspólnocie Anonimowych Alkoholików i programie zdrowienia AA z alkoholizmu. Zapoznawszy się z tą broszurką, możesz uznać, że AA nie ma ci nic do zaoferowania. Nawet jeśli rzeczywiście tak pomyślisz, proponujemy, abyś zachował w tej sprawie otwartość umysłu. Uważnie przyjrzyj się swemu piciu w świetle informacji przedstawionych na tych stronach. Ustal sam dla siebie, czy alkohol istotnie stał się czy też nie – problemem w twoim życiu. Pamiętaj również. że zawsze możesz przyłączyć się do tysięcy mężczyzn i kobiet z AA, którzy problemy związane z piciem mają już za sobą i którzy wiodą teraz „normalne” życie, oparte na konstruktywnej trzeźwości, zachowywanej dzień po dniu.
Kim jesteśmy
My, uczestnicy AA – zarówno mężczyźni, jak i kobiety – jesteśmy ludźmi, którzy przekonali się i przyznali, że nie panują nad alkoholem. Dowiedzieliśmy się, że musimy żyć bez niego, jeżeli chcemy uniknąć katastrofy w życiu naszym i naszych bliskich.
Jesteśmy częścią nieformalnej międzynarodowej wspólnoty, działającej obecnie w ponad 160 krajach, na którą składają się tysiące grup w lokalnych społecznościach. Mamy tylko jeden zasadniczy cel: utrzymać własną trzeźwość i pomagać tym, którzy zwracają się do nas o pomoc w osiągnięciu trzeźwości.
Nie jesteśmy reformatorami; nie jesteśmy związani z żadną grupą interesu, nie propagujemy ani nie zwalczamy żadnych racji, nie jesteśmy przypisani do żadnego wyznania religijnego. Nie zamierzamy zaprowadzić abstynencji na całym świecie. Nie werbujemy nowych członków, ale nowicjusze są w naszej wspólnocie zawsze mile widziani. Nie narzucamy innym naszych doświadczeń związanych z piciem, ale chętnie się nimi dzielimy, gdy ktoś nas o to poprosi.
Wśród uczestników AA znajdują się ludzie w bardzo różnym wieku, o różnym statusie społecznym, ekonomicznym i kulturowym. Niektórzy z nas pili przez wiele długich lat, zanim zrozumieli, że nie radzą sobie z alkoholem. Inni mieli na tyle szczęścia, by już w początkach swojej pijackiej kariery zorientować się, że alkohol wymknął im się spod kontroli.
Różnorodne byty także skutki naszego picia. Wielu z nas zamieniło się w ludzkie wraki, zanim poprosiliśmy o pomoc w AA. Niektórzy stracili rodzinę, majątek i godność. Staczaliśmy się do rynsztoka w różnych miejscach. Część z nas w kółko lądowała w szpitalu lub powracała za mury więzienia. Dopuszczaliśmy się poważnych wykroczeń – przeciw społeczeństwu, przeciw swoim rodzinom i pracodawcom, a nawet przeciw samym sobie.
Ale są wśród nas i tacy, którzy nigdy nie trafili do szpitala czy więzienia ani nie stracili przez picie swojej pracy lub rodziny. W pewnym momencie jednakże dotarliśmy wreszcie do punktu, w którym uświadomiliśmy sobie, że alkohol przeszkadza nam normalnie żyć. Kiedy zaś odkryliśmy, że nie umiemy żyć bez niego, my również poszukaliśmy pomocy w AA.
W naszych szeregach są przedstawiciele wszystkich najważniejszych wyznań, a wielu duchownych popierało i wspiera rozwój naszej wspólnoty. Ale są także pośród nas ateiści i agnostycy. Przypisanie do jakiejś konkretnej, uznanej religii nie jest bowiem warunkiem uczestnictwa.
Jednoczy nas łączący nas wszystkich problem alkohol. W s p ó I n i e się spotykając, rozmawiając i pomagając innym alkoholikom jesteśmy w stanie zachować trzeźwość i uwolnić się od przymusu picia, który kiedyś był dominującą silą w naszym życiu.
Nie uważamy siebie za jedynych, którzy znają sposób na rozwiązanie problemu alkoholowego. Wiemy jednak, że program AA działa w odniesieniu do nas i na własne oczy widzieliśmy, jak pomógł on niemal wszystkim bez wyjątku nowicjuszom, którzy uczciwie i szczerze pragnęli zaprzestać picia.
Dzięki AA dowiedzieliśmy się sporo o sobie i o alkoholizmie. Wiedzę tę przez cały czas odświeżamy, gdyż wydaje się ona kluczem do naszej trzeźwości. A dla nas trzeźwość zawsze musi być najważniejsza.
Czego dowiedzieliśmy się o alkoholizmie
Najpierw dowiedzieliśmy się, że alkoholizm to jeden z najstarszych problemów w dziejach ludzkości. Dopiero od niedawna jednak możemy czerpać korzyści z całkiem nowego podejścia do niego. Obecnie, na przykład, lekarze wiedzą znacznie więcej na temat alkoholizmu niż ich poprzednicy sprzed zaledwie dwóch pokoleń. Zaczynają szukać dla niego precyzyjnej definicji i szczegółowo go badają.
Choć nie istnieje żadna formalna „aowska definicja” alkoholizmu, większość z nas mogłaby go opisać jako fizyczny przymus picia połączony z obsesją psychiczną. Odczuwaliśmy dojmującą fizyczną potrzebę spożywania alkoholu, a zarazem nie byliśmy w stanie kontrolować jego ilości ani panować nad swoim zachowaniem, które przeczyło wszelkim zasadom zdrowego rozsądku. Nie tylko odczuwaliśmy chorobliwe pragnienie alkoholu, ale często też ulegaliśmy mu w najmniej odpowiednich momentach. Nie wiedzieliśmy, ani kiedy, ani jak przestać pić. Nierzadko nie mieliśmy nawet tyle rozumu, żeby wiedzieć, że w danej chwili nie powinniśmy w ogóle zaczynać.
Jako alkoholicy, w bolesny sposób przekonaliśmy się, że sama siłą woli – choćby nie wiem jak silnej w odniesieniu do innych spraw – nie wystarczy do tego, byśmy wytrwali w trzeźwości. Zachowywaliśmy abstynencję przez wyznaczony sobie czas. Składaliśmy uroczyste przyrzeczenia. Przerzucaliśmy się z jednych trunków na inne. Próbowaliśmy pić tylko w określonych godzinach. Ale żadna z tych metod nie sprawdziła się. Prędzej czy później zawsze się upijaliśmy – i to wtedy, gdy nie tylko chcieliśmy być trzeźwi, ale i mieliśmy po temu racjonalne powody.
Wpadaliśmy w czarną rozpacz, nabierając coraz większej pewności, że jesteśmy umysłowo chorzy. Nienawidziliśmy siebie za to, że zmarnowaliśmy talenty, którymi nas obdarzono i że staliśmy się nieznośnym ciężarem dla naszych rodzin, znajomych, współpracowników. Często pławiliśmy się w żalu nad sobą i desperacko ogłaszaliśmy, że nic nie jest w stanie nam pomóc.
Dziś na myśl o tym wszystkim możemy się już uśmiechać, ale wówczas były to zaiste ponure, nad wyraz nieprzyjemne doświadczenia.
Alkoholizm jako choroba
Dziś zgadzamy się z koncepcją, że – jeśli o nas chodzi – alkoholizm to choroba; choroba postępująca, której nigdy nie da się „wyleczyć”, ale którą, podobnie jak pewne inne choroby, można zatrzymać w rozwoju. Uznajemy, że w byciu chorym nie ma nic wstydliwego, pod warunkiem, że uczciwie zmierzymy się z tym problemem i spróbujemy mu zaradzić. Bez zastrzeżeń przyznajemy, że jesteśmy uczuleni na alkohol i że już sam zdrowy rozsądek każe nam trzymać się z daleka od źródła tego uczulenia.
Rozumiemy już, że jeśli ktoś raz przekroczył niewidzialną granicę, jaka dzieli pijaka od osoby uzależnionej, to człowiek ten do końca życia pozostanie alkoholikiem. Z naszych doświadczeń wynika, że dla alkoholika nie ma mowy o powrocie do „normalnego”, bezpiecznego picia towarzyskiego. „Jeśli jest się alkoholikiem, to pozostaje się nim na zawsze” trzeba nauczyć się żyć z tym prostym faktem.
Dowiedzieliśmy się również, że alkoholik nie ma przed sobą zbyt dużego wyboru. Jeśli nadal będzie pił, jego sytuacja będzie się pogarszać, aż w końcu wyląduje on w rynsztoku, w szpitalu, w więzieniu, w domu dla umysłowo chorych albo po prostu na cmentarzu. Jedynym sensownym rozwiązaniem jest całkowita abstynencja – powstrzymanie się od picia alkoholu w jakiejkolwiek ilości i postaci. Jeśli alkoholik wybierze tę drogę i skorzysta z dostępnej dla niego pomocy, to będzie mógł rozpocząć zupełnie nowe życie.
Gdy piliśmy, byliśmy niekiedy przekonani, że jedyne, co musimy zrobić, to poprzestać na drugim, piątym czy którymś tam kieliszku. Dopiero z czasem stopniowo odkryliśmy, że upijamy się nie za sprawą piątego, dziesiątego czy dwudziestego kieliszka, lecz za sprawą pierwszego! Szkodził nam zawsze p i e r w s z y kieliszek. To on uruchamiał ciąg picia. To on wyzwalał reakcję łańcuchową chorego myślenia, które przywodziło nas do utraty kontroli nad piciem.
Jest takie aowskie powiedzonko: „Dla alkoholika jeden kieliszek to za dużo, a tysiąc – za mało”. Kiedy piliśmy, na własnej skórze przekonaliśmy się także, że wymuszona trzeźwość nie jest zbyt przyjemnym doświadczeniem. Od czasu do czasu niektórzy z nas umieli powstrzymać się od picia przez parę dni, tygodni, miesięcy, a nawet lat. Ale tamta trzeźwość nie była żadną radością. Czuliśmy się jak męczennicy. Wszystko nas drażniło, nie sposób było z nami żyć ani pracować. Uparcie wypatrywaliśmy chwili, w której znów będziemy mogli się napić.
Dzięki uczestnictwu w AA wyrobiliśmy sobie inny pogląd na trzeźwość. Cieszymy się poczuciem uwolnienia, wolnością od choćby samej chęci picia. Ponieważ normalne picie nigdy nie będzie dla nas możliwe, uczymy się żyć pełnią życia b e z alkoholu i skupiamy się na tym, co jest d z i s i a j. „Wczoraj” nieodwracalnie przeminęło, a „jutro” jeszcze nie nadeszło. „Dziś” to jedyny dzień, jaki powinien nas obchodzić. Z własnego doświadczenia wiemy, że nawet „najgorszy pijus” może wytrzymać bez alkoholu przez dwadzieścia cztery godziny. Czasem napicie się trzeba wciąż od nowa odkładać na później – na następną godzinę czy nawet minutę – ale okazuje się, że można je odłożyć.
Gdy po raz pierwszy zetknęliśmy się z AA, na cud zakrawał w naszych oczach fakt, że ludzie, którzy kiedyś tak kompletnie nie panowali nad swoim piciem, byli w stanie osiągnąć i utrzymać tego rodzaju trzeźwość, o jakiej opowiadali na swoim przykładzie starsi członkowie wspólnoty. Niektórzy z nas uważali, że piją w jakiś szczególny sposób, że ich doświadczenia są „wyjątkowe”, że AA jest może dobre dla innych, ale nie dla nich samych. Ci, którym alkohol nie dość jeszcze zrujnował życie, sądzili, że AA jest miejscem odpowiednim dla wykolejeńców, oni natomiast z pewnością sami sobie poradzą.
Uczestnictwo w AA nauczyło nas dwóch ważnych rzeczy. Po pierwsze, że wszyscy alkoholicy stają w obliczu takich samych podstawowych problemów, niezależnie od tego, czy żebrzą o grosze na piwo, czy piastują kierownicze stanowisko. Po drugie, że program zdrowienia AA pomaga niemal w s z y s t k i m alkoholikom, którzy naprawdę chcą nad nim pracować, niezależnie od ich pochodzenia, osobistych doświadczeń czy sposobu picia.
Podjęliśmy decyzję
My, którzy jesteśmy teraz w AA, musieliśmy wszyscy podjąć jedną kluczową decyzję, żeby poczuć się bezpiecznie w obliczu nowego programu życia bez alkoholu. Musieliśmy uczciwie i realistycznie spojrzeć na fakty dotyczące nas samych i naszego picia. Musieliśmy przyznać, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu. Dla niektórych z nas było to najtrudniejsze.
Nie wiedzieliśmy zbyt wiele o alkoholizmie. Mieliśmy swoje własne wyobrażenie o tym, co kryje się pod słowem „alkoholik”. Kojarzyliśmy je z wynędzniałym lumpem. Ze słabą wolą i skazą charakteru. Niektórzy z nas bronili się przed przyznaniem, że są alkoholikami. Inni uczynili to jedynie częściowo.
Lecz większość z nas doznała ulgi, gdy wyjaśniono nam, że alkoholizm jest chorobą. Zaradzenie chorobie, która zagrażała nam zniszczeniem, wydało nam się czymś celowym i rozsądnym. Przestaliśmy zwodzić siebie i innych, że poradzimy sobie z alkoholem, skoro wszystkie fakty dowodziły czegoś wręcz przeciwnego.
Od początku zapewniano nas, że nikt poza nami samymi nie może nazwać nas alkoholikami. Przyznanie tego musiało wyjść od nas – a nie od naszego lekarza, duchownego, żony czy męża. I musiało ono wypływać z faktów, które sami znaliśmy. Przyjaciele mogli rozumieć naturę naszego problemu, ale tylko my mogliśmy stwierdzić z całą pewnością, czy picie wymknęło się nam spod kontroli.
Często pytaliśmy: „Skąd mam wiedzieć, czy naprawdę jestem alkoholikiem?” Powiedziano nam, że nie ma jakichś żelaznych wskaźników alkoholizmu, ale że da się zaobserwować pewne znamienne objawy. Jeśli upijaliśmy się, mimo że sytuacja wymagała od nas trzeźwości; jeśli nasze picie ulegało systematycznemu pogorszeniu; jeśli czerpaliśmy z picia coraz mniej radości – najprawdopodobniej były to symptomy choroby zwanej alkoholizmem. Dokonawszy przeglądu naszego picia oraz wynikających z niego konsekwencji, większość z nas uzyskała dodatkowe potwierdzenie prawdy o sobie i swojej chorobie.
Oczywiście perspektywa życia bez alkoholu wydawała nam się przerażająca. Lękaliśmy się też, że nowi przyjaciele z AA okażą się nudziarzami albo, co gorsza, nawiedzonymi moralistami. Zamiast tego odkryliśmy jednak, że są takimi samymi ludźmi jak my, a w dodatku obdarzonymi szczególną zaletą, jaką jest umiejętność zrozumienia naszego problemu – ze współczuciem i życzliwością, a bez osądzania.
Zaczęliśmy się zastanawiać, co musimy zrobić, żeby zachować trzeźwość; ile będzie nas kosztować uczestnictwo w AA; kto zarządza tą organizacją na poziomie lokalnym i światowym. Szybko przekonaliśmy się, że w AA nikt nic nie musi, że od nikogo nie wymaga się dopełnienia żadnych formalności ani prowadzenia jakiegoś określonego trybu życia. Dowiedzieliśmy się też, że nie ma tu żadnych składek ani opłat; grupy opłacają swoje koszty z dobrowolnych datków, wrzucanych do krążącego po sali kapelusza, ale nawet i ta darowizna nie jest warunkiem członkostwa.
Prędko stało się dla nas jasne, że struktura organizacyjna AA jest ograniczona do absolutnego minimum i że nikt tu nie wydaje poleceń ani rozkazów. Ustaleniami związanymi z mityngami zajmują się osoby pełniące służbę w grupie. Służba ma charakter rotacji, aby wciąż stwarzać pole do działania dla coraz to nowych uczestników wspólnoty. System rotacyjny jest w AA bardzo popularny.
Zachowywanie trzeźwości
Jak zatem udaje nam się zachować trzeźwość w takiej nieformalnej, luźno funkcjonującej wspólnocie?
Odpowiedź na to pytanie jest następująca: osiągnąwszy trzeźwość, staramy się ją utrzymać poprzez obserwowanie i naśladowanie zwieńczonych sukcesem doświadczeń tych, którzy trafili do wspólnoty wcześniej niż my.
Ich doświadczenie dostarcza pewnych „narzędzi” i wskazówek, które możemy przyjąć lub odrzucić jak nam się podoba. Ponieważ obecnie trzeźwość jest najważniejszą rzeczą w naszym życiu, za mądre uważamy naśladowanie wzorów proponowanych przez tych, którzy swoim przykładem dowiedli, że program zdrowienia AA naprawdę działa.
Plan dwudziestoczterogodzinny
Niczego, na przykład, nie przysięgamy ani nie twierdzimy, że już „nigdy” nie napijemy się alkoholu. Staramy się natomiast postępować zgodnie z aowskim planem dwudziestoczterogodzinnym. Każdorazowo skupiamy się na zachowaniu trzeźwości dzisiaj, czyli przez najbliższe dwadzieścia cztery godziny. Radzimy sobie z jednym dniem na raz, dzień po dniu, nie sięgając po alkohol. Jeśli kusi nas, żeby się napić, to ani tej pokusie nie ulegamy, ani jej nie tłumimy. Po prostu wypicie tego kieliszka odkładamy do jutra.
Jeśli chodzi o alkohol staramy się myśleć uczciwie i realistycznie. Gdy korci nas, żeby wypić – pokusa ta słabnie zwykle po pierwszych paru miesiącach w AA – pytamy samych siebie, czy wypicie tego konkretnego kieliszka warte jest poniesienia takich konsekwencji, jakich już nieraz doświadczaliśmy w przeszłości na skutek picia. Wyraźnie uzmysławiamy sobie, że jeśli zechcemy, to możemy się upić, gdyż wybór pomiędzy piciem a niepiciem należy wyłącznie do nas. I, co najważniejsze, przypominamy sobie, że choćbyśmy nie wiem jak długo nie pili, to wciąż jesteśmy i zawsze będziemy alkoholikami, a alkoholicy, o ile nam wiadomo, nie potrafią pić bezpiecznie ani towarzysko.
Korzystamy też z innego aspektu doświadczenia „weteranów”, którym się udało. Mianowicie, regularnie uczęszczamy na mityngi grupy, z którą związaliśmy się emocjonalnie. Obecność na mityngach AA nie jest obowiązkowa. Nie zawsze też umiemy wyjaśnić, czemu tak nas podnosi na duchu wysłuchiwanie osobistych historii i refleksji innych członków wspólnoty. A jednak większość z nas czuje, że chodzenie na mityngi i inne kontakty z przyjaciółmi z AA odgrywają ważną rolę w zachowaniu przez nas trzeźwości.
Dwanaście Kroków
Na początku naszego uczestnictwa w AA nieraz słyszeliśmy o tak zwanych Dwunastu Krokach zdrowienia z alkoholizmu. Dowiedzieliśmy się, że Kroki te są zapisem sposobu, w jaki pierwsi uczestnicy wspólnoty przechodzili od niekontrolowanego picia do trzeźwości. Odkryliśmy, że kluczowym czynnikiem w dokonanym przez nich postępie była pokora, połączona z poleganiem na Sile Większej od nas samych. Niektórzy uczestnicy AA Siłę tę nazywają Bogiem, ale zapewniono nas, że jest to kwestia osobistej interpretacji; Siłę tę możemy postrzegać i rozumieć na swój własny sposób, który nam akurat odpowiada. Ponieważ w czasach, gdy piliśmy, alkohol był niewątpliwie siłą większą od nas samych (w złym znaczeniu tego słowa), uznaliśmy, że teraz nie damy zapewne rady sami wszystkim pokierować – toteż zwrócenie się o pomoc do czegoś poza nami samymi wydało nam się posunięciem bardzo sensownym. Im dłużej byliśmy w AA, tym dojrzalsze stawało się nasze wyobrażenie Siły Większej od nas samych. Zawsze jednak była to nasza osobista koncepcja – nikt nam niczego nie narzucał.
Dwunasty Krok programu i doświadczenia członków z długim stażem podpowiedziały nam również, że praca z innymi alkoholikami, którzy przyszli po pomoc do AA, jest skutecznym sposobem na umacnianie naszej własnej trzeźwości. Kiedy tylko było to możliwe staraliśmy się wypełniać swoją część zadania i dawać coś z siebie innym, pamiętając przy tym, że jedynie osoba zainteresowana jest w stanie stwierdzić, czy odnosi się do niej określenie „alkoholik”.
Za wskazówkę posłużyło nam też doświadczenie wielu aowców, którzy nadali nowe znaczenie zużytym przez czas powiedzonkom. Jedno z nich brzmi: „Najpierw rzeczy najważniejsze”; przypomina nam ono, że choćbyśmy nie wiem jak się starali, nie zdołamy zrobić wszystkiego naraz – toteż odbudowując swoje życie, musimy pamiętać o pierwszeństwie trzeźwości, która powinna dla nas stać ponad wszystkim innym.
„Nic na siłę” to kolejne przydatne powiedzonko dla alkoholików, którzy często zbyt gorączkowo angażują się we wszystko, do czego się zabierają. Doświadczenie pokazuje, że alkoholicy powinni i potrafią – wyrobić w sobie umiar i działać metodą „kawałek po kawałku”. Trzecie powiedzonko to „Żyj i pozwól żyć innym”; zawarte w nim przesłanie mówi, że żaden alkoholik – nawet ten z najdłuższym stażem trzeźwości – nigdy nie może sobie pozwolić na nietolerancję wobec innych.
Pomocne są także aowskie książki, broszury i ulotki. Niedługo po wstąpieniu do AA większość z nas miała okazję zapoznać się z pozycją pod tytułem Anonimowi Alkoholicy: książką-wykładnią aowskich doświadczeń, w której pierwsi uczestnicy wspólnoty zapisali swoje historie oraz zasady, które ich zdaniem pozwoliły im wrócić do zdrowia. Wielu uczestników AA, również tych, którzy nie piją od lat, wciąż odwołuje się do tej książki – a także do innych pozycji – w poszukiwaniu wglądu i inspiracji (tytuły są wymienione pod koniec niniejszej broszury). AA wydaje też swój międzynarodowy miesięcznik „AA Grapevine”[1], który nadaje się do czytania zarówno dla nowicjuszy, jak i dla „weteranów”.
Jako że AA to w istocie sposób życia, trudno jest precyzyjnie opisać, jak różne elementy programu zdrowienia przyczyniają się do naszej obecnej trzeźwości. Nie wszyscy dokładnie tak samo ten program interpretujemy i troszkę inaczej przekłada się on na życie każdego z nas. Wszyscy jednak możemy zaświadczyć, że podczas gdy inne metody zawiodły, AA sprawdza się i pozwala nam trwać w trzeźwości. Wielu aowców z długim stażem trzeźwości przyznaje, że zaakceptowali oni program po prostu „na wiarę” i po dziś dzień nie w pełni rozumieją, na czym polega jego uzdrawiające działanie. Mimo to, wciąż przekazują oni swoją wiarę innym, którzy, jak na razie, aż za dobrze rozumieją sposób, w jaki alkohol obraca się przeciwko alkoholikowi.
Czy AA „zadziała” w przypadku każdego alkoholika?
Wierzymy, że program zdrowienia AA z alkoholizmu pomoże niemal każdemu, kto pragnie przestać pić. Może pomóc nawet tym, którzy trochę wbrew swej woli przynaglani są przez innych do uczestnictwa w AA. Wielu z nas po raz pierwszy zetknęło się ze wspólnotą na skutek nacisków społecznych lub zawodowych. Później jednak sami zdecydowaliśmy, czy chcemy w niej pozostać.
Widywaliśmy alkoholików, którzy potykali się i błądzili, zanim na dobre „załapali” program. Widywaliśmy też takich, których wysiłek w przestrzeganiu sprawdzonych zasad – dzięki którym miliony z nas zachowuje trzeźwość – był jedynie symboliczny; wygląda na to, że takie powierzchowne manifestacje najczęściej nie wystarczają.
Jednakże z własnych obserwacji i doświadczeń wiemy, że – niezależnie od pozycji społecznej i ekonomicznej sytuacji alkoholika – AA oferuje trzeźwą drogę wyjścia z labiryntu i pułapki, jaką jest niekontrolowane picie alkoholu. Dla większości z nas droga ta okazała się niezbyt trudna do przebycia.
Kiedy trafiliśmy do AA, wielu z nas miało liczne i poważne problemy – związane z pieniędzmi, rodziną, pracą i własną osobowością. Szybko wszakże odkryliśmy, że naszym podstawowym problemem, który wymaga natychmiastowego rozwiązania, jest alkohol. Gdy udało nam się go okiełznać, mogliśmy z powodzeniem przystąpić do uporania się z pozostałymi. Rozwiązywanie tych problemów nie zawsze szło jak po maśle, ale na trzeźwo umieliśmy radzić sobie z nimi o wiele skuteczniej niż wtedy, gdy piliśmy.
„Nowy wymiar”
Niegdyś wielu z nas uważało alkohol za jedyną rzecz, która czyni życie znośne. Nawet nam się nie śniło o życiu bez picia. Dziś, dzięki programowi AA, nie czujemy się niczego pozbawieni, lecz raczej od czegoś uwolnieni; stwierdzamy, że nasze życie nabrało nowego, dodatkowego wymiaru. Pozyskaliśmy nowych przyjaciół, rysują się przed nami nowe horyzonty, rozwijamy w sobie nowe postawy. Po latach rozpaczy i frustracji, wielu z nas czuje, że po raz pierwszy zaczęliśmy naprawdę żyć. Z przyjemnością dzielimy się doświadczeniem nowego życia ze wszystkimi, którzy – tak jak my kiedyś – cierpią wskutek alkoholizmu i którzy tonąc w ciemnościach, szukają drogi wiodącej ku światłu.
Alkoholizm to jeden z głównych problemów zdrowotnych na świecie. Szacuje się, że miliony mężczyzn i kobiet wciąż cierpią, być może całkiem niepotrzebnie, na skutek tej postępującej choroby. Jako uczestnicy AA, chętnie korzystamy z każdej nadarzającej się okazji, by podzielić się naszym doświadczeniem w zatrzymywaniu tej choroby ze wszystkimi, którzy szukają pomocy. Rozumiemy jednak, że choćbyśmy nie wiem co powiedzieli, nasze słowa pozostaną bez znaczenia, dopóki zainteresowany alkoholik nie będzie gotów sam osobiście przyznać, tak jak my to kiedyś uczyniliśmy: „Alkohol mnie pokonał i potrzebuję pomocy”.
Jak znaleźć AA
Pomoc, jakiej udziela wspólnota, jest wolna od wszelkich opłat i zobowiązań. Grupy AA działają zarówno w dużych miastach, jak i w małych ośrodkach i wioskach i to na całym świecie. Hasła „AA” albo „Anonimowi Alkoholicy” można poszukać w książce telefonicznej lub w lokalnej gazecie. Informacje o tym, gdzie i kiedy odbywają się mityngi, można często uzyskać od lekarzy, pielęgniarek, osób duchownych i, oczywiście, w poradniach uzależnień, które są zaznajomione z naszym programem.
Tych, którzy mają trudności w nawiązaniu kontaktu ze swoją lokalną grupą AA, zachęcamy, aby napisali lub zatelefonowali do nas: Fundacja Biuro Służby Krajowej AA w Polsce, 00-020, ul. Chmielna 20. Adres korespondencyjny: 00-950 Warszawa 1 skr. poczt. 243, tel. (022) 828-04-94. Zatrudnione tam osoby wskażą wam drogę. Jeśli mieszkacie na pustkowiu, w jakimś oddalonym od życia zakątku, osoby te powiedzą wam, jak podobne do was „odludki” należące do wspólnoty zachowują trzeźwość, pracując nad programem i stosując w życiu zasady AA.
Każdy, kto zwróci się o pomoc do AA, może liczyć na ochronę swojej anonimowości.
Jeśli czujesz, że masz problem z alkoholem, i szczerze chcesz przestać pić, ponad dwa miliony z nas może zaświadczyć, że w odniesieniu do nas program AA działa – i nie ma żadnych powodów, by myśleć, że nie zadziała on w odniesieniu do ciebie.